sobota, 20 grudnia 2014

Po jamajsku łatwiej!

Post z serii przychodzi baba do lekarza... albo raczej facet.
Ot pewnego pieknego, deszczowego dnia gdzies miedzy dziesiatym a osiemnastym pacjentem, do mojego gabinetu chwiejnym krokiem, pozginany, o lasce wchodzi Pan. Postawny, starszy wiekiem, o nietypowej dla tej okolicy niezwykle bladej urodzie, w towarzystwie znacznie młodszej pary Jamajczykow. Siada. A jak już się usadowil spogląda na mnie i otwiera buzie wypuszczając dźwięki...
W tym momencie doznalam deja vu... 2,5 miesiaca temu w tym samym miejscu z inną dwójką: "Ratunku, potrzebuje tłumacza!"

Pan, co wychwycilam juz na wstępie, nie pochodzi z Jamajki, ale jego ojczystym krajem jest Wielka Brytania, a okoliczności  przebywania na wyspie pozostały dla mnie niewyjaśnione. Nie ukrywam, że na początku nie krylam zdziwienia co robi 'majętny, zachodnioeuropejski' człowiek w przychodni dla najbiedniejszych, jednak po dłuższej rozmowie, zwłaszcza z towarzyszącymi mu osobami zrozumiałam... Szukał pomocy, ostatniej deski ratunku w swojej chorobie, w swoim bólu. 
Okazalo sie również, ze trudności komunikacyjne nie wynikały tylko z nietypowego brytyjskiego akcentu, ale również z choroby, na którą mój pacjent cierpiał. 
Towarzysząca dwójka (niemajetna), która przeprowadziła  (choć równie dobrze mogłabym rzec- wniosła) Pana, opiekuje się nim od jakiegoś czasu i jak twierdzą próbują skontaktować sie z jego rodziną w Europie. 
Mam nadzieje, że się im uda zanim będzie za późno...

Przytaczając tą historię chciałam zwrócić uwagę na postawę Jamajczyków. Bo generalnie to bardzo przyjacielski, pomocny naród, gdzie w wartościach wysoko stoi rodzina i społeczność, w której żyją. Wspierają się nawzajem, a więzy są bardzo cenione.

A tytuł... hm, śmieje się, łatwiej mi zrozumieć jamajski angielski niż 'proper English'. Za dużo czasu chyba spędzam wśród moich pacjentów.  

I na koniec chciałam Wam jeszcze przedstawić niezwykle uroczą i sympatyczna parę moich pacjentów: Mrs Portia i Mr Ahmond. 
Jak myślicie ile mają lat? 
Ja, rozmawiając z nimi, nie mogłam wyjść z podziwu... 
W tym roku skończyli kolejno 90 i 91, wpadli na check up'a. No tak też można. Niesamowici.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz