Na weekend w ramach podziękowania za pomoc przy otwieraniu nowej kliniki zostałyśmy zaproszone do dżungli... Ms Helen i Mr Freddy ugościli nas w swoim domu z widokiem na góry, pięknym tarasem z leżaczkami, częstując owocami prosto z ogródka, zabierając nas nad rzekę i pozwalając się całkowicie zrelaksować.
Tak więc wyobraźcie sobie ogród pełen kokosów, ananasów, mandarynek, cytryn wielkości melonów, star fruitów, tangerinów, jabłek, jack fruitów, jumplumów, passion fruitów, papai, bread fruitów, dragon fruitów i do tego awokada, mango, banany, platany, cocos (rodzaj ziemniaka), jagody o nieznanej nazwie, które smakują jak masło orzechowe, owoce kakaowca i nawet figi tam znaleźliśmy... ;) Pomijam warzywka, zielone trawki i takie tam, których też tam było pełno. Nie wszystkie drzewa wprawdzie owocują obecnie, ale i tak ogrom smakowitości przeszedł nasze najśmieszniejsze oczekiwania. Obiecuje niedługo niedługo wrzucić posta na temat jamajskich specjałów ;)
Nasi gospodarze, obecnie na emeryturze, przez większą część roku mieszkają w Kanadzie i wracają na wyspę na czas zimy. Są to wspaniali ludzie o wielkim sercu, bardzo dbający o członków okolicznych społeczności, którzy sprawili, że niesamowicie wypoczełyśmy i nabrałyśmy sił na kolejny tydzień. A na drogę powrotną zostałyśmy zaopatrzone w olbrzymi kosz pysznych owoców.
W tej części wyspy (okolice Seaford Town) można spotkać wielu 'białych' Jamajczyków- są to głównie potomkowie niemieckich najemców, którzy w czasach upadku niewolnictwa zostali 'przekonani' przez lorda Seaforda do przyjazdu do pracy na Jamajkę (środek wieku XIX). Odwrotu nie było, więc chcąc nie chcąc osiedlili się, trapieni tropikalnymi chorobami, nieznanym jedzeniem i przede wszystkim tak bardzo odmiennym klimatem i kulturą. W latach 50 tych, 60 tych XX wieku z racji wspólnej podległości koronie angielskiej Jamajczycy mogli wyjechać do pracy do Kanady. Warunek był jeden- biała skóra. Wielu skorzystało z danej im szansy i po raz kolejny wyruszyli za chlebem do dalekiego, zimnego kraju. Przez cały czas jednak wspierali swoją drugą ojczyznę, swoje drugie korzenie i później, po latach niektórzy wrócili na ojcowiznę.
P.S. Autorstwa naszej gospodyni...
P.S. Autorstwa naszej gospodyni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz